Czy masz poczucie, że trudno Ci odmówić czegoś dziecku? Obwiniasz się wtedy? Myślisz źle o sobie jako rodzicu? A może irytujesz się na dziecko, że „ono znowu czegoś chce”? Złości Cię różnica zdań pomiędzy Tobą, a Twoim dzieckiem? Masz kłopot, by w relacji z nim powiedzieć albo zrobić to, co jest dla Ciebie ważne? Czujesz, że tracisz przez to radość z bycia rodzicem?
To, w jaki sposób komunikujemy się z innymi, w tym z naszymi dziećmi, jak mówimy otoczeniu o naszych granicach (na co się godzimy, co jest dla nas ważne, co lubimy, czego nie akceptujemy), jak odmawiamy i przyjmujemy odmowę, jaki mamy stosunek do siebie i innych zależy m.in. od tego, czy umiemy być asertywni. Postawa asertywna w relacji z dzieckiem może pomóc nam czerpać więcej radości na co dzień, być w lepszym kontakcie ze sobą i z dzieckiem. Czym jest asertywność rodzicielska i jak ją w sobie rozwijać?
Asertywność w kontakcie z dzieckiem to umiejętność pełnego wyrażania siebie. Zachowanie asertywne oznacza bezpośrednie, uczciwe i stanowcze mówienie o swoich myślach, przekonaniach czy potrzebach w sposób, który nie narusza praw i godności dziecka.
Zachowanie asertywne różni się zatem od zachowania agresywnego tym, że rodzic korzysta z osobistych praw w relacji z dzieckiem, ale nie narusza przy tym praw swojego syna czy swojej córki.
O jakich prawach tu mowa? Jako ludzie – wszyscy bez wyjątku – i duzi, i mali mamy prawo do:
- Bycia sobą – posiadania własnego zdania, przekonań, preferencji, spostrzegania różnych wydarzeń na swój sposób.
- Wyrażania siebie – swoich uczuć, potrzeb, opinii (o ile nie naruszam tym godności innych).
- Posiadania własnego „terytorium psychologicznego” – swoich granic związanych z upodobaniami, z ciałem, z przestrzenią. Dysponowania tym, co należy do mnie: moim ciałem, myślami (np. decydowaniem komu i co powiem, posiadaniem tajemnic), podejmowaniem decyzji, co chcę zrobić z rzeczami, których jestem właścicielem/ ką.
Zachowanie asertywne nie ma także nic wspólnego z uległością, zakłada bowiem działanie zgodne z troską o siebie, bez nieuzasadnionego niepokoju czy wyrzutów sumienia – łagodnie, ale stanowczo.
Dlaczego to takie ważne?
Asertywność pozwala na spokojne, ale jednocześnie stanowcze wyznaczanie własnych granic, wyrażanie swoich oczekiwań i potrzeb, odmawianie bez poczucia winy, tłumaczenia się i usprawiedliwiania. Dzięki przyjęciu takiej postawy możesz zadbać o siebie i być autentycznym/ autentyczną w relacji z dzieckiem: jasno zaznaczać, z czym Ci jest po drodze, a do czego nie masz gotowości. Twoje dziecko ma okazję poznać Ciebie prawdziwego/ prawdziwą, co może bardzo wzbogacić Waszą relację, ale też pokazać, że ludzie mają swoje granice, swoje upodobania, że czasami się pod tym względem różnimy i że to jest w porządku. Niemniej istotne jest także to, że dziecko obserwując, jak mówisz mu spokojnie, z szacunkiem i stanowczo o tym, na co się nie zgadzasz, uczy się takiej postawy w relacji z innymi. Później samo będzie w stanie wyznaczyć własne granice, obronić swoje stanowisko i zadbać o siebie, szanując przy tym innych.
Co blokuje asertywność?
Każdego dnia toczy się wewnętrzna rozmowa człowieka z samym sobą. Jako rodzice zastanawiamy się nad własnymi reakcjami, oceniamy je, komentujemy w myślach bieżące sytuacje, zanurzamy się we wspomnieniach, wybiegamy w przyszłość, zadajemy sobie mnóstwo pytań, analizujemy. Treść tego wewnętrznego monologu odzwierciedla sposób, w jaki człowiek traktuje samego siebie. Czasami bywa, że to, co sami sobie mówimy blokuje naszą asertywność.
Maria Król – Fijewska w książce „Łagodnie, stanowczo, bez lęku” pisze, że można wyróżnić pięć różnych sposobów, za pomocą których nasz monolog wewnętrzny sabotuje zdolność do bycia w kontakcie ze sobą:
- Przywoływanie negatywnych zdań na własny temat („jestem złą matką”, „jestem marudna”, „jestem niepotrzebny jako ojciec, tylko tu przeszkadzam”, „nic nie wiem na temat wychowania”).
- Przywoływanie myśli uznawanych za normy zachowania w danej sytuacji („nie powinienem odmawiać własnemu dziecku”, „należy unikać konfliktów”, „nie wypada mi zabiegać o własne interesy”, „nie wolno denerwować innych”).
- Stawianie sobie w myślach wygórowanych warunków, pod którymi w końcu zadbam o siebie („powiem co myślę o tej sprawie, ale jak będę całkowicie spokojny”, „do trzech razy sztuka – gdy jeszcze raz usłyszę takie zdanie na swój temat, na pewno powiem, jak mi z tym jest”, „zaprotestowałabym, gdyby chodziło o coś naprawdę ważnego”, „odmówię dziecku, jak nauczę się to robić w sposób grzeczny i błyskotliwy”).
- Katastrofizowanie, czyli tworzenie „czarnych scenariuszy” („na pewno mnie zlekceważy”, „obrazi się”, „znienawidzi mnie”, „czegokolwiek bym nie zrobił(a), i tak nic się nie zmieni”).
- Samokaranie, czyli wzbudzanie w sobie poczucia winy („nie umiałam odmówić własnemu dziecku – co ze mnie za matka”, „jestem do niczego, bo nawet nie zaprotestowałem”).
Sprzymierzeńcy asertywności
Możemy zmienić ton naszego wewnętrznego monologu – przyjrzeć się surowym, „sędziowskim” myślom, które pojawiają się w naszych głowach i poddać je krytycznej analizie, zadając sobie na przykład takie pytania: czy skądś znam te myśli? Jakie uczucia wywołują we mnie? Czy mi to służy? Czy przywołane myśli rzeczywiście są prawdziwe? Czy wybieram, by ich słuchać i traktować jako źródło wiedzy na własny temat? Wkładając pewien wysiłek i refleksję, możemy zamienić myśli anty – asertywne na myśli pro – asertywne, które będą dla nas wspierające i dodadzą nam siły do bycia sobą.
Spróbujmy „przetłumaczyć” kilka anty – asertywnych myśli przywołanych powyżej, na myśli budujące i wzmacniające postawę asertywną.
Myśl: „jestem złą matką” zastąpiona na bardziej wspierającą mogłaby brzmieć: „mam prawo popełniać błędy”, „nie muszę być idealna”, „cały czas uczę się bycia wystarczająco dobrym rodzicem”, „mam zarówno mocne, jak i słabsze strony”.
Blokująca myśl: „nie powinienem odmawiać własnemu dziecku”, w wersji pro – asertywnej wyglądałaby na przykład tak: „mam prawo do przedstawienia własnego zdania, niezależnie od tego, czy moje dziecko się z nim zgadza, czy nie”, „nie ma nic złego w różnicy zdań między nami”, „moja szczerość jest dla mnie ważną wartością”.
Myśl „znienawidzi mnie” można przekształcić na: „moje dziecko ma prawo wyrazić swoje niezadowolenie, ale to nie zmienia faktu, że ja mam prawo przedstawić mu swoją opinię na ten temat”.
Taka umiejętność tworzenia w głowie monologu, który będzie Ciebie jako rodzica wzmacniał, a nie dołował wymaga czasu i praktyki. Zacznij od bardziej świadomego przyglądania się swoim myślom – nie traktuj ich jako „prawdy objawionej” na swój temat, na temat tego, jak działa świat, jakie jest Twoje dziecko. Gdy wyłapiesz blokującą Cię myśl, zatrzymaj się na chwilę przy niej. Możesz zdecydować, czy chcesz za nią iść, czy wybierasz ją odrzucić i zastąpić stwierdzeniem, które będzie dla Ciebie wspierające.
Przy ćwiczeniach związanych z przeformułowywaniem swoich anty – asertywnych myśli na myśli pro – asertywne może sprawdzić się pewna wskazówka: mów do siebie tak, jakbyś mówił/a do swojego najlepszego przyjaciela: dodawaj sobie otuchy, okaż wyrozumiałość, przypomnij sobie o swoich prawach, odpuść perfekcjonizm.
Mówienie „nie” do dziecka
Każdy rodzic mierzy się z tym, jak odmawiać dziecku (nie da się tego uniknąć, mimo, że niektórzy bardzo się starają) i czasami są to trudne zmagania. Co czujesz na myśl, że masz odmówić dziecku? Strach? Niepewność? Poczucie winy? Być może kwestia odmawiania wiąże się dla Ciebie z odrzucaniem swojego dziecka? Mówienie „nie” jest bardzo ważnym (choć nie jedynym) elementem asertywności.
Jeśli – będąc w kontakcie ze swoim dzieckiem – przez dłuższy czas robisz coś, na co nie masz ochoty, być może doznajesz różnych silnych, nieprzyjemnych emocji. Prawdopodobnie frustrujesz się, obwiniasz dziecko i zaczynasz myśleć, że ono „tak specjalnie”, czujesz się skrzywdzony/a, wykorzystywany/a, masz wrażenie, że Twoje „terytorium psychologiczne” stale jest naruszane. Jeśli trwa to długo, wystarczyć może jakiś drobiazg, który doprowadzi do tego, że wybuchniesz.
Brak umiejętności mówienia „nie” swojemu dziecku wiąże się z płaceniem za to pewnej ceny – związanej z własnym samopoczuciem, zadowoleniem z życia, traci na tym także relacja z dzieckiem. Jesper Juul w swojej książce „NIE z miłości” pisze, że czasami trzeba powiedzieć dziecku NIE, po to, by sobie samemu powiedzieć TAK. Czy dziecko nie poczuje się wtedy odrzucone? Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że doświadczy nieprzyjemnych emocji i ta reakcja będzie zupełnie zrozumiała (kto z nas lubi, gdy mu się odmawia, zwłaszcza w ważnej dla nas sprawie?). Może się zezłościć, rozczarować, zasmucić. Ma do tego prawo; ważne jest, by te emocje zobaczyć, pozwolić na nie, wesprzeć dziecko w ich przeżywaniu. Dziecko nie poczuje się odrzucone, jeśli ma przy sobie rodzica, który jest z nim w serdecznym kontakcie (nie krzyczy, nie obraża się, nie karze dziecka ciszą za to, że ono czegoś chce, nie wyśmiewa), nawet jeśli usłyszy z jego ust „nie”.
Jak zatem odmawiać dziecku, bez złości, krzyku, przewracania oczami czy wyrzutów sumienia? Ważne jest, żebyś w komunikacji z dzieckiem był/a z nim szczery/a – jeśli chcesz się na coś zgodzić, zrób to; jeśli nie – powiedz o tym dziecku. Innymi słowy, weź odpowiedzialność za to, co mówisz i w związku z tym robisz. W pierwszej więc kolejności, zadaj sobie pytanie: czy chcę się na coś zgodzić? Jeśli nie – powiedz o tym dziecku zwięźle, spokojnie, ale jasno i stanowczo. Spójrzmy na przykładowe dialogi:
Córka: „Mamo, pobawisz się ze mną lalkami?”
Mama (jest zmęczona, wczoraj bawiła się z córką lalkami i dziś nie ma na to najmniejszej ochoty): „hmmm, a może pogramy w jakąś planszówkę?”
Mama z przykładu jest spokojna, mówi zwięźle, ale czy ten komunikat jest jasny? Czy wybrzmiewa z niego wprost, że mama nie chce się teraz bawić lalkami? W jej odmowie nie ma w ogóle słowa „nie”, jej córka nie dowiaduje się ani tego, że mama jest zmęczona, ani że nie ma ochoty na zabawę lalkami.
Córka: „Tato, zawieziesz mnie jutro na mecz?”
Ojciec: (jutro ma umówione ważne spotkanie, nie może i nie chce go już przełożyć, dowiaduje się o meczu na dzień przed wydarzeniem) „ile razy mam ci powtarzać, że takie rzeczy planuje się z wyprzedzeniem??!”
Już któryś raz z rzędu córka informuje o czymś ojca z dnia na dzień; do tej pory próbował godzić się na jej prośby, mimo, że często wywoływało to w nim irytację, z czasem czuł się coraz bardziej „wykorzystywany” przez córkę, aż w końcu wybuchnął. Z wypowiedzi ojca wcale jednak nie wynika wprost, że nie chce czy nie może zawieźć córki na mecz. Można się jedynie dowiedzieć, że jest zirytowany tym, że córka ma kłopoty z planowaniem. Dziewczynka może być zdezorientowana – nie wie ostatecznie, czy tata ją zawiezie na mecz. Nie dowiedziała się też, że jutro ma on inne, ważne plany.
Jak mogłyby wyglądać te dialogi, gdyby przykładowi rodzice zdecydowali się zakomunikować dzieciom swoją odmowę w sposób asertywny (stanowczo, spokojnie, ale jasno – czyli z użyciem słowa „nie”)?
Córka: „Mamo, pobawisz się ze mną lalkami?”
Mama: „Nie, dzisiaj nie mam ochoty na wspólną zabawę lalkami. Jestem zmęczona po pracy. Mogę zaproponować ci planszówkę, a jeśli bardzo chcesz bawić się lalkami, pobaw się sama lub zapytaj tatę”.
Córka: „Tato, zawieziesz mnie jutro na mecz?”
Ojciec: „Nie, tym razem Cię nie zawiozę. Jutro mam ważne spotkanie, którego nie mogę i nie chcę przełożyć. Jeśli chcesz, możemy się razem zastanowić, jak inaczej możesz się tam dostać”.
Asertywność nie jest wrodzona. Można jej się nauczyć, tak, jak można się nauczyć grać w siatkówkę. Wymaga to oczywiście wielu dni i miesięcy ćwiczenia, ale efekty mogą wynagrodzić włożony wysiłek. Nigdy nie jest za późno na to, by zacząć, a codzienność z dziećmi dostarcza mnóstwa okazji do praktykowania.
Jeśli temat Cię zaciekawił i chcesz go poszerzyć, zajrzyj do wspomnianych w artykule książek: „Łagodnie, stanowczo, bez lęku” Marii Król – Fijewskiej oraz „NIE z miłości” Jespera Juula.
Autorka: Justyna Kobyra, psycholog dziecięcy