Współcześni rodzice bardzo często doświadczają presji, by zapewnić dzieciom najlepsze warunki do rozwoju. Żyjemy w czasach, gdy dużo się mówi o dobru dziecka i tym, czego dzieci potrzebują. Z jednej strony to bardzo dobrze. Świadomość społeczna w zakresie dostrzegania praw dzieci wzrasta i można powiedzieć, że dzieci w końcu doczekały się tego, by być zauważone przez dorosłych i mieć swoje miejsce w społeczeństwie.
Z drugiej strony – nadmierna koncentracja na zapewnieniu dziecku wszystkiego, co najlepsze może wzbudzać w rodzicach poczucie winy czy bycia ciągle ocenianym. To z kolei szybko może doprowadzić do rodzicielskiego wypalenia. I tu pojawia się pewien paradoks – chęć bycia perfekcyjnym rodzicem nie tylko stresuje samego rodzica, ale także – o ironio – nie służy dzieciom. W tym wpisie przeczytasz o tym, dlaczego dzieci do prawidłowego rozwoju wcale nie potrzebują być wychowywane przez idealnych, wszystko wiedzących dorosłych.
Nie idealny, a wystarczająco dobry rodzic
Czy idealni rodzice w ogóle istnieją? Nawet jeśli, to jeszcze nikt takiego na swojej drodze nie spotkał (no chyba, że na Instagramie😉). A tak na poważnie – oczywiście, że nie istnieją. Jesteśmy ludźmi – nikt nie jest idealny, nieomylny, perfekcyjny. Każdy czasami się myli, popełnia błędy, choćby niechcący sprawi przykrość drugiej osobie. Cała sztuka i odwaga polega na tym, by umieć się pogodzić z tą prawdą na temat ludzkiej natury. Dzieci do prawidłowego rozwoju nie potrzebują idealnych rodziców, a po prostu „wystarczająco dobrych”.
Autorem określenia „wystarczająco dobra matka” był brytyjski pediatra i psychoterapeuta dziecięcy Donald Winnicott. Choć Winnicott używał tego określenia do matek, to jest ono jak najbardziej adekwatne w stosunku do ojców i innych ważnych dorosłych, którzy opiekują się dzieckiem. To on odkrył, że
otoczenie, w którym wzrasta dziecko wcale nie powinno być doskonałe w sposób „mechaniczny”
musi mieć w sobie ludzką – czyli nieidealną – jakość
To dzięki temu dziecko jest w stanie czuć się swobodnie i w atmosferze akceptacji (a nie dążenia do perfekcji) poznawać siebie i się rozwijać.
Kim jest wystarczająco dobry rodzic?
To taki rodzic, który:
Porzucił idealistyczne dążenia i swoje wizje tego, jaki ma być czy jakie ma być jego dziecko. Nawet jeśli ma w swojej głowie jakieś wyobrażenie na temat dziecka, to nie przywiązuje się do niego zbytnio.
Bardziej ciekawi go, jakie jego dziecko realnie jest, a nie jakie ma być.
Jest otwarty na potrzeby, które sygnalizuje jego dziecko i stara się na nie odpowiadać. Wie również to, że nie zawsze na wszystkie adekwatnie zareaguje. Jeśli tak się dzieje, nie oskarża się, bo daje sobie prawo do pomyłek.
Jeśli rodzic potrafi obdarzyć siebie empatią w momencie, gdy popełni jakiś błąd, to tak samo potraktuje swojego dziecko, gdy jemu „podwinie się noga”. Dzięki temu dziecko nie będzie wzrastało w atmosferze napięcia i lęku o to, czy na pewno zawsze wszystko mu się uda. Będzie mogło swobodnie się uczyć – czyli także popełniać błędy, bo te są wpisane w proces uczenia się.
Czego uczą nas nasze błędy?
Rodzice, którzy chcą być perfekcyjni bardzo boją się popełnić jakikolwiek błąd. Pojawiające się trudności wychowawcze (a takie zawsze się pojawią) traktują w kategoriach porażki. Nie dają sobie (i najczęściej też dziecku) prawa do potknięć czy pomyłek. Często nie widzą, że taką postawą utrudniają dziecku możliwość nauczenia się, jak konstruktywnie radzić sobie z sytuacjami, w których popełniamy błąd. Bo błędy popełnia każdy, ale cała sztuka polega na tym, by w kółko nie powtarzać tych samych. By wyciągać wnioski i zmieniać swoje zachowanie, jeśli jest taka potrzeba.
Tę cenną lekcję możemy przekazać naszym dzieciom. Można więc powiedzieć, że sytuacja, w której rodzic popełnia błąd, przyznaje się do niego i wyciąga wnioski może być dla dziecka bardzo ucząca i rozwojowa. Jeśli np. zapomnisz o tym, że po południu obiecałeś odwieźć dziecko na basen i wrócisz później z pracy, zastając w domu zezłoszczoną i rozczarowaną latorośl to ważne jest, żebyś potrafił powiedzieć: „zapomniałem o naszej umowie, bardzo cię za to przepraszam. Masz prawo być zły i rozgoryczony”. Oczywiście, że to nie sprawi, że dziecko od razu poczuje się lepiej. Ta sytuacja pokaże mu jednak, że każdy czasami popełnia błąd. Dowie się także, że w takim momencie trzeba umieć się do niego przyznać, przyjąć trudne uczucia drugiej strony i jeśli to możliwe – postarać się naprawić wyrządzoną szkodę.
Ważne jest także to, żeby później wyciągnąć wnioski i zmienić swoje zachowanie – np. ustawiać sobie przypomnienie w telefonie lub nie brać za dużo na siebie, jeśli wiemy, że nie damy rady się z czegoś wywiązać. Gdy zapominanie o czymś, co dziecku obiecaliśmy, będzie nagminne, to takie sytuacje nie będą dla niego rozwojowe.
Poczucie winy w tle
Dążenie do bycia perfekcyjnym rodzicem zawsze wiąże się z odczuwaniem wzmożonego poczucia winy. Ponieważ nikt nie jest idealny, takie aspiracje są z góry skazane na porażkę. Porażka to dla rodzica, który chce być idealny, nie cenna lekcja, a „świetny” powód do nadmiernego obwinia się. Bardzo często wyolbrzymione poczucie winy oznacza, że rodzic kieruje odczuwaną złość do siebie, zamiast na zewnątrz.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której mama idzie ze swoim 3-letnim synkiem na plac zabaw. Spotyka tam sąsiadkę, która zaczyna w nieprzyjemny sposób zwracać jej uwagę, że źle ubrała dziecko, bo nie założyła mu czapeczki, a przecież na dworze jest zimno.
Kobieta czuje, że:
ten komentarz nie jest kierowany do niej z życzliwością
jest nieadekwatny do rzeczywistości (jest ciepłe, wrześniowe popołudnie)
Zamiast jednak skonfrontować się z własną złością na sąsiadkę i w asertywny sposób odpowiedzieć na jej „poradę”, zaczyna nadmiernie się obwiniać. W jej głowie pojawiają się myśli, że jest złą mamą, że brak jej wyobraźni i że nie potrafi się zająć własnym dzieckiem. Jaki to ma wpływ na jej relację z dzieckiem?
Pod wpływem tych negatywnych myśli na swój temat, którymi będzie zaabsorbowana przez kilka następnych godzin:
nie będzie w stanie cieszyć się ze wspólnego czasu z dzieckiem na placu zabaw
jej synek będzie czuł, że mama jest nieobecna i że go nie dostrzega
Rodzice, którzy starają się być perfekcyjni, bardzo często zamiast być w prawdziwym kontakcie ze swoim dzieckiem, „uciekają” z niego do swoich myśli i wyobrażeń związanych z odczuwanym poczuciem winy.
„Idealny” = zmęczony
Rodzic, który brnie w stronę udowadniania sobie i światu, że ze wszystkim się wyrabia, dźwiga na barkach ogromny ciężar własnego zmęczenia. Najczęściej uważa, że sam zrobi wszystko najlepiej. Rzadko prosi o pomoc. To rodzic, który z zaciśniętymi zębami wstaje w środku nocy, żeby nastawić kolejną porcję prania lub siedzi z dzieckiem nad lekcjami po kilka godzin. Bliskie mu są sformułowania „muszę” i „powinienem”, które często powtarza sobie w myślach.
Jego dzieci widzą z kolei obraz rodzica zmęczonego, zaganianego, często nieszczęśliwego… Tęsknią za zwykłym czasem, w którym mogłyby pobawić się lub po prostu pobyć z mamą lub tatą. Dzieci potrzebują także zobaczyć, że rodzic wcale nie jest „robotem”, który wszystko zrobi i zawsze da radę. Potrzebują zobaczyć, że dorosły czasami też może nie mieć na coś siły, że prosi o pomoc, że dba o siebie i równowagę w swoim życiu. One w końcu uczą się poprzez obserwację.
Dla dziecka (i rodzica!) o wiele lepszą i zdrowszą sytuacją będzie ta, w której np. zmęczona po całym dniu w pracy mama zrobi sobie gorącą kąpiel, żeby odpocząć i zadbać o siebie, niż gdy z żalem i złością będzie w tym zmęczeniu gotowała 3- daniowy obiad dla całej rodziny.
Perfekcyjny rodzic, perfekcyjne dziecko? To ślepa uliczka
Bywa tak, że rodzic, który ma tendencje do perfekcjonizmu, oczekuje od swojego dziecka podobnej postawy. Dziecko, które czuje, że nie może sprostać zbyt wygórowanym oczekiwaniom rodzica żyje pod ciągłą presją, a jego poczucie własnej wartości obniża się. Co ciekawe, oczekiwanie rodzica, że dziecko nie będzie popełniało błędów, że zawsze da z siebie wszystko, że będzie osiągało same sukcesy, wpływa negatywnie nie tylko na samo dziecko, ale także na rodzica.
Jeśli dziecko nie spełnia nierealistycznych oczekiwań swoich rodziców, prowadzi to do:
wzrostu stresu rodzicielskiego
braku satysfakcji z bycia rodzicem
poczucia obciążenia tą rolą
Taki rodzic ma często dobre intencje – uznaje, że wychowanie dziecka, które wszystko zrobi na 100% jest czymś pożądanym, co przyczyni się w przyszłości dla dobra dziecka. Prawda jednak jest taka, że taki rodzic nie widzi swojego dziecka takim, jakie ono naprawdę jest – jakie są jego zasoby, a jakie ograniczenia, co lubi, a czego nie itp. Koncentruje się bardziej na sobie – swoich pragnieniach, aspiracjach i potrzebach, które ma spełniać dla niego jego dziecko. Takie okoliczności zdecydowanie nie służą dziecku.
Jak wyjść z błędnego koła perfekcjonizmu?
Tendencje do perfekcjonizmu często wynikają z odczuwanego lęku – przed oceną, krytyką, niepewnością odnośnie do własnych kompetencji i mocnych/ słabych stron. Rozwój tej cechy jest silnie zakorzeniony w relacjach z opiekunami w dzieciństwie i okresie dorastania. Staje się efektem presji, nierealistycznych oczekiwań i krytyki.
Jeśli widzisz u siebie skłonności do „bycia idealnym rodzicem” lub do wywierania presji na dziecku, by wszystko robiło perfekcyjnie, to ważne jest by nauczyć się zatrzymywać w takich momentach i poddawać je refleksji. Zacząć pytać samego siebie:
O co mi teraz chodzi?
Dlaczego tak bardzo mi zależy, żeby moje dziecko miało same 6?
Skąd u mnie taka wewnętrzna presja, żeby mimo zmęczenia wstawać o 6 rano w niedzielę i piec ciasto?
Dlaczego ciągle porównuję się z innymi rodzicami?
Możesz spróbować porozmawiać o tym z bliskim, zaufanym dorosłym, np. partnerem. Poprosić, by w momentach, w których za bardzo naciskasz (na siebie i/lub dziecko), dawał Ci jakiś sygnał lub informacje zwrotne. Jeśli okaże się, że trudno Ci samemu lub przy wsparciu najbliższego otoczenia uporać się z własnym perfekcjonizmem, rozważ skorzystanie z profesjonalnej pomocy psychoterapeuty. Już samo przyznanie się przed sobą, że potrzebujesz wsparcia będzie ogromnym krokiem na przód.
Na zakończenie dzisiejszego wpisu zacytuję Jespera Juul’a, duńskiego pedagoga i terapeutę rodzinnego, który w jednej ze swoich książek napisał:
Dzieci nie potrzebują doskonałych rodziców, ale autentycznych ludzi z krwi i kości, którzy może nie wiedzą wszystkiego, ale są za to stale gotowi, żeby się rozwijać.
Od siebie dodam, że nie tylko dzieci nie potrzebują doskonałych rodziców – rezygnacja z perfekcjonizmu to korzyść dla wszystkich: dzieci, dorosłych i całej rodziny.
Tekst: Justyna Kobyra, psycholog dziecięca
Zdjęcie: Gustavo Fring