Jeśli zastanawiacie się nad przeprowadzką do innego kraju całą rodziną, to pierwszą rzeczą, o której musicie pomyśleć, to edukacja Waszych dzieci za granicą. Co trzeba wiedzieć, zanim wyjedzie się z kraju? Przez jakie formalności trzeba przejść? Jakie są możliwe opcje? Czy możecie liczyć na zagraniczny system edukacji? Czy w takiej sytuacji jest możliwa edukacja domowa? W tekście znajdziecie praktyczne wskazówki na temat edukacji polskich dzieci za granicą.
Jak już może wiecie z mojego poprzedniego tekstu w październiku 2022 r. przeprowadziliśmy się z trójką naszych dzieci z Warszawy na tajską wyspę Koh Lanta. Dwoje naszych starszych dzieci (wtedy 8-letnia Marianka i 6-letni Janek) chodzili w Polsce do publicznej szkoły – we wrześniu zaczęli drugą i pierwszą klasę. Najmłodsza, 3,5-letnia Basia, chodziła do publicznego przedszkola.
Przed wylotem do Tajlandii musieliśmy podjąć decyzję, co robimy z edukacją naszych dzieci. Nie mogliśmy ich po prostu zabrać ze szkoły i umieścić ich tam z powrotem po powrocie. Na to nie pozwala polskie prawo.
Obowiązek szkolny w Polsce
Zgodnie z polskim prawem (art. 35 Prawa oświatowego) obowiązek szkolny dziecka rozpoczyna się z początkiem roku szkolnego w roku kalendarzowym, w którym dziecko kończy 7 lat i trwa do ukończenia szkoły podstawowej, nie dłużej jednak niż do ukończenia 18. roku życia. Jednym słowem, każde dziecko, które skończy 7 lat, musi się gdzieś uczyć.
Jeśli więc przeprowadzamy się z dzieckiem gdzieś na dłużej, mamy obowiązek zapewnić dziecku ciągłość nauki. Może się to odbywać na dwa sposoby.
Edukacja polskiego dziecka za granicą – dwie drogi
Możemy przenieść dziecko do systemu szkolnego innego kraju, czyli zapisać je do szkoły za granicą, i dostarczyć odpowiednie dokumenty szkole, do której chodziło w Polsce.
Drugą opcją jest wypełnienie obowiązku szkolnego samemu, czyli edukacja domowa. Nauczycielami w tym przypadku mogą być rodzice lub opiekunowie prawni albo inne osoby wskazane przez rodziców: zatrudnieni korepetytorzy, nieformalne grupy i stowarzyszenia. Przepisy dopuszczają tu różne możliwości.
Edukacja domowa vs. szkoła w Tajlandii. Co wybraliśmy i dlaczego?
Wyprowadzając się z Polski do Tajlandii, podjęliśmy decyzję o edukacji domowej. Nie chcieliśmy przenosić dzieci do tajskiego systemu edukacji lub zapisywać ich do międzynarodowej szkoły. Złożyło się na to kilka czynników.
Po pierwsze, nie wiedzieliśmy, jak długo zostaniemy w Tajlandii. Rok, dwa a może kilka miesięcy? Po drugie, nie chcieliśmy, by nasze dzieci straciły kontakt z regularną nauką po polsku. Są jeszcze na tyle małe, że systematyczne pisanie i czytanie po polsku jest im bardzo potrzebne. Po trzecie, nie chcieliśmy rzucać ich od razu na głęboką wodę. Chcieliśmy, by pobyt w Tajlandii był dla nich superprzygodą pełną nowych doświadczeń, czasu na swobodną zabawę i eksplorowanie świata. A chodząc do regularnej tajskiej czy międzynarodowej szkoły, od razu wpadłyby w kolejny system.
No i po czwarte, naszym celem było i jest, by cała trójka po tym rocznym pobycie w Tajlandii mówiła biegle po angielsku.
Dlatego też, biorąc pod uwagę wszystkie te nasze potrzeby, zdecydowaliśmy wystąpić do dyrekcji szkoły Mani i Jasia z wnioskiem o przejście na edukację domową (Basia w momencie wyjazdu była przedszkolakiem, nie musiała wypełniać obowiązku szkolnego). Na Wyspie zaś udało nam się znaleźć wspaniałe anglojęzyczne miejsce, do którego zapisaliśmy trójkę naszych dzieci.
Jenny’s School – międzynarodowa szkoła z bliskościowym podejściem
Szkoła, do której ostatecznie zapisaliśmy dzieci, to prywatna inicjatywa kanadyjsko-tajska. Prowadzi ją nauczycielka z Kanady, która mówi do dzieci po angielsku. Drugą nauczycielką Jenny’s School jest Lisa. Ona z kolei komunikuje się głównie po tajsku. Uczniowie, którzy chodzą do tej szkoły pochodzą z Kanady, Niemiec, Izraela, Tajlandii, Norwegii, Szwecji. Prawdziwa międzynarodowa ekipa!
Zajęcia trwają od 10:00 do 16:00, można zapisać dziecko na dowolną liczbę dni od poniedziałku do piątku. I wiecie, co jest najlepsze? Szkoła nie ma swojego konta w social media. Działa tu marketing szeptany. Znana jest na Lancie po prostu jako Jenny’s School a miejsca rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Cieszymy się więc, że udało nam się kilka miesięcy temu zaklepać miejsce dla całej naszej trójki.
O samym procesie adaptacji, o trudnościach, z jakimi mierzyły się nasze dzieci posłuchacie w moim podcaście Dobranocka dla rodziców w odcinku z Tonią Bochińską, dyrektorką Early Stage. Z Tonią rozmawiamy o tzw. ukrytych kosztach przeprowadzki do innego kraju. Tonia w tym samym czasie co my przeniosła się z dwojgiem swoich dzieci do hiszpańskiej Andaluzji.
Formalności w edukacji domowej: wnioski, dokumenty
Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami, wniosek o przejście na edukację domową można składać u dyrekcji szkoły przez cały rok, także przed jego rozpoczęciem.
Dodatkowo trzeba złożyć drugi dokument – oświadczenie zobowiązujące do zapewnienia dziecku odpowiednich warunków umożliwiających nauczanie podstawy programowej na danym etapie kształcenia. W piśmie musi się znaleźć również informacja, że zobowiązujemy się do tego, że dziecko przystąpi w danym roku szkolnym do egzaminów klasyfikacyjnych.
Nie jest wymagana opinia z publicznej poradni pedagogiczno-psychologicznej (kiedyś był taki wymóg). Dyrekcja szkoły z kolei powinna nam oficjalnie na te pisma odpowiedzieć. Zgodnie z ustawą, ma na to 30 dni. U nas cała procedura trwała jakieś 2-3 dni.
Jeśli chcemy, by nasze dziecko w kolejnym roku szkolnym kontynuowało przygodę z edukacją domową, należy ponownie złożyć te same pisma lub jeśli wiemy, że nie będzie nas dłużej, można złożyć na kilka lat (to się ma zmienić).
Szkoły przyjazne edukacji domowej
Jeśli jednak z jakiś powodów uważamy, że w macierzystej szkole naszych dzieci będziemy mieć trudności w uzyskaniu zgody na edukację domową, możemy zgłosić się do tzw. szkoły przyjaznej edukacji domowej. Jak taką znaleźć? Możemy wpisać w internecie frazę „szkoła przyjazna edukacji domowej” i województwo. Dużo informacji można znaleźć też na grupach facebookowych poświęconych edukacji domowej.
Zgłaszamy się wtedy do wybranej szkoły albo do inicjatywy zrzeszającej takie przyjazne szkoły i najczęściej wszystkie formalności związane z przenosinami wykonuje już za nas zespół ekspertów z danego miejsca.
My zdecydowaliśmy się zostać w naszej szkole, ponieważ dzieciaki bardzo ją lubią a dyrekcja i wychowawcy nie robili nam żadnych problemów z wyjazdem do Tajlandii i przejściem na edukację domową.
Egzaminy klasyfikacyjne w edukacji domowej – jak to wyglądało u nas?
Egzaminy klasyfikacyjne przeprowadza szkoła, do której jest zapisane dziecko. Zgodnie z art. 44 ustawy o systemie oświaty, egzamin przeprowadza komisja powołana przez dyrektora szkoły. Musi się on odbyć nie później niż w dniu poprzedzającym dzień zakończenia rocznych zajęć dydaktyczno-wychowawczych, czyli przed końcem roku szkolnego. Termin egzaminu można uzgodnić indywidualnie ze szkołą. Jeśli uważamy, że nasze dziecko jest gotowe, może on odbyć się nawet w środku roku szkolnego.
Ustawa nie precyzuje, w jakiej formie odbywa się egzamin. Decyduje o tym dyrekcja szkoły. Z reguły w publicznych szkołach są to egzaminy stacjonarne, w szczególnych przypadkach dopuszcza się egzaminy online. I tak też było w naszym przypadku.
Egzaminy naszych dzieci odbyły się na platformie Microsoft Teams, z której korzystaliśmy już wcześniej w kontakcie ze szkołą. Nauczycielki Mani i Jasia wraz z dyrektorem szkoły połączyli się z nami o umówionej godzinie. Poinformowano nas, że najpierw odbędzie się egzamin z edukacji wczesnoszkolnej, a potem – po przerwie – zostanie przeprowadzony egzamin z języka angielskiego.
W czasie połączenia przesłano nam mailem pliki pdf z kartami egzaminacyjnymi. Dzieci siedziały przed ekranem, my wydrukowaliśmy karty egzaminacyjne i pokazaliśmy je komisji.
Zaczął się egzamin – trwał około godziny. Dzieci pisały go w tym samym czasie, siedząc obok siebie. Kamera cały czas była skierowana zarówno na dzieci, jak i ich kartki. Panie były niezwykle miłe i pomocne. Serio, byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni. Po zrobieniu wszystkich zadań dzieci miały czas na przejrzenie swoich odpowiedzi i ewentualne poprawki.
Potem była krótka przerwa i zaczął się egzamin z angielskiego. Ze względu na to, że egzamin był podzielony na część ustną, pisemną i dźwiękową (trzeba było odsłuchać nagrania), dzieci zdawały go oddzielnie. Tutaj też, podobnie, jak podczas pierwszego egzaminu z edukacji wczesnoszkolnej, procedura była taka sama: dostaliśmy karty egzaminacyjne do wydrukowania i pliki dźwiękowe do odtworzenia podczas egzaminu. Po skończonym egzaminie musieliśmy zrobić zdjęcia wypełnionych przez dziecko kart i przesłać mailem do nauczycielki.
Egzaminy w edukacji domowej – wyniki i odczucia dzieci
Jeszcze tego samego dnia dostaliśmy informację zwrotną od dyrekcji na temat przebiegu egzaminu, przekazano nam także, że nasze dzieci dostały promocję do następnej klasy. Dostaliśmy informację na temat mocnych stron naszych dzieci a także kilka zaleceń, nad czym Mania z Jasiem powinni jeszcze popracować.
Wszystko odbyło się w superprzyjaznej i sprzyjającej atmosferze. Nasze dzieci traktowały egzaminy jako kolejne spotkanie ze swoimi nauczycielkami – tym razem trochę dłuższe i bardziej szczegółowe. Były wręcz podekscytowane tym, że będą mogły pokazać to, czego się nauczyły z nami w domu.
Kolejny rok edukacji domowej i edukacji dzieci za granicą
We wrześniu zaczęliśmy kolejny rok edukacji domowej. Wiemy już dużo więcej niż poprzednio. Jesteśmy dużo spokojniejsi i mamy pewność, że wszystko będzie dobrze. Najważniejsze to dobrze się przygotować, „odszkolnić” (piszę więcej o tym w zakładce edukacja domowa na naszym blogu: https://ourlittleadventures.pl/category/edukacja-domowa/) i zaufać swojej intuicji. Okazuje się, że poza murami szkoły naprawdę można się wiele nauczyć. Zamiast polskiej edukacji mamy worldschooling z elementami polskiej kultury. I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.
O Autorce:
Karolina Szymańska – autorka podcastu Dobranocka dla rodziców, założycielka bloga OurLittleAdventures.pl dla aktywnych rodziców, filolożka, socjolożka, badaczka wpływu natury na człowieka, mama trójki dzieci: 9-letniej Marianki, 7-letniego Jaśka i 4-letniej Basi. Od roku mieszka z całą rodziną i psem na tajskiej wyspie Koh Lanta.