Kasia ma 15 lat i bardzo chce w najbliższą sobotę pojechać na imprezę do innego miasta, jednak jej rodzice nie wyrażają na to zgody. Gdy dziewczyna słyszy odmowę, wykrzykuje do rodziców: „nienawidzę was!” i trzaska drzwiami od swojego pokoju.
Maks ma dwa latka. Po urlopie wychowawczym jego mama wróciła do pracy, a chłopiec poszedł do żłobka. Gdy mama odbiera go po pracy, Maks z początku „udaje”, że jej nie widzi, a dopiero po chwili jest w stanie cieszyć się z ponownego spotkania.
Ola chodzi do „zerówki”. Niedawno urodził się jej młodszy brat, Janek. Dziewczynka czasami z ciekawością przygląda się jak mama karmi brata albo go przewija, pomaga jej i przytula brata, a czasami szczypie go bardzo dotkliwie, potrafi też „niechcący” mocno uderzyć go zabawką.
Czy można kogoś kochać, a jednocześnie złościć się na niego? Czy można w niektórych sytuacjach być wręcz wściekłym na kochaną osobę? Czy można chcieć, żeby osoba, którą kochamy była blisko nas i jednocześnie cieszyć się, gdy jej nie ma i „mamy chwilę tylko dla siebie”? Nasz wewnętrzny świat uczuciowy jest bardzo złożony i różnorodny – okazuje się, że miłość niejedno ma imię. Nie jest ona złożona jedynie z pozytywnych emocji. Czasami, mimo tego, że kogoś bardzo kochamy, możemy czuć do niego złość, rozczarowanie, zazdrość. Tym właśnie jest ambiwalencja – odczuwaniem przeciwstawnych uczuć wobec tej samej osoby. I nie ma tym nic „dziwnego” lub niepokojącego, a przeciwieństwem miłości wcale nie jest nienawiść, tylko obojętność.
Dzieci już od wczesnych etapów rozwoju doświadczają ambiwalencji. Niemowlę z jednej strony kocha mamę, która się nim opiekuje: karmi, przewija, kołysze do snu, z drugiej strony – gdy ta sama mama nie odpowiada „natychmiast” na wołanie dziecka lub źle interpretuje sygnały wysyłane przez dziecko, jest przez nie nienawidzona. Czy to oznacza, że matce nie wolno narażać dziecka na jakikolwiek dyskomfort? Oczywiście nie jest to możliwe ani nawet potrzebne. W końcu każda matka czasami źle odczyta sygnały płynące od dziecka albo nie odpowie na jego płacz natychmiast, bo na przykład będzie w innym pokoju i usłyszy płacz dopiero po chwili. Chodzi o to, żeby matka szukała rozwiązania i starała się pomóc dziecku, a jednocześnie była w stanie zaakceptować, że dziecko może przeżywać w związku ze swoim dyskomfortem różne trudne uczucia, które będzie do niej kierowało. Dziecko, które jest wysyłane do przedszkola, może w początkowym etapie adaptacji odczuwać złość na rodziców, że je tam „zostawiają”. Nastolatek może z jednej strony nadal potrzebować bliskości i zainteresowania rodziców, a z drugiej – bronić się i buntować przed nimi. Sporo ambiwalencji występuje także w relacji pomiędzy rodzeństwem. Naturalne jest, że dzieci z jednej strony się kochają, wspierają, kibicują sobie nawzajem, a z drugiej – rywalizują ze sobą, czują zazdrość o siebie, kłócą się.
Odczuwanie całej gamy emocji: tych przyjemnych, ale także tych trudnych, jak złość, żal czy zazdrość jest naturalne w bliskich relacjach. Jednak dzieci nie wiedzą, że ambiwalencja, którą czują względem rodzica czy rodzeństwa jest normalna. Potrzebują o tym usłyszeć. W przeciwnym razie będą czuły się winne, za to, że na przykład złoszczą się na mamę albo zazdroszczą siostrze.
Jak pomóc dziecku radzić sobie z ambiwalentnymi uczuciami?
Przede wszystkim trzeba uznać, że dziecko może czasami czuć na rodzica czy rodzeństwo te „mniej przyjemne” emocje i że ma do tego prawo. Wyobraź sobie sytuację, w której bardzo Ci zależy na awansie, ale Twoja szefowa daje go koleżance z działu. Co możesz czuć w takiej sytuacji? Złość na szefową? Zazdrość względem koleżanki? Smutek? Na co dzień możesz cenić swoją przełożoną, uważać ją za mądrą kobietę i dobrą liderkę, a swoją koleżankę za świetną specjalistkę. Jednak w tej danej chwili możesz być zezłoszczona, zrezygnowana i smutna. Takie emocje w sytuacji, gdy awans przeszedł Ci koło nosa, są zupełnie naturalne. Podobnie przeżywają dzieci. Różnią się od dorosłych oczywiście ekspresją emocji oraz zasobem strategii, jakie posiadają. Dzieci mają prawo do złości, gdy rodzic im zabrania obejrzenia kolejnej bajki albo nie chce kupić zabawki podczas wizyty w sklepie. To nie oznacza, że nie kochają rodzica, po prostu – w tej konkretnej sytuacji są zezłoszczone, rozczarowane i rozżalone. Czasami potrafią wykrzyczeć: „nienawidzę cię” albo „już cię nie kocham”, co oznacza tyle, że czują ogrom złości, żalu czy bezradności i nie potrafią sobie z nimi poradzić. „Wyrzucają je” więc w stronę rodzica. Ważne jest, jak Ty jako rodzic reagujesz na takie komunikaty swojej pociechy. Jeśli mówisz: „jak możesz w ten sposób odzywać się do własnej mamy? Przecież ja ciebie tak bardzo kocham”, pokazujesz, że trudne uczucia nie są akceptowane i nie wolno ich ujawniać, bo to sprawia mamie przykrość. W konsekwencji dziecko może czuć się winne za coś, co czuje. Jak więc reagować, gdy dziecko komunikuje (czasami w dosyć zawoalowany sposób) swoją złość czy żal? Wróćmy do przykładów ze wstępu do dzisiejszego wpisu. W każdym z nich dzieci – w różny sposób – komunikują przeżywane przez siebie uczucia. Ważne jest, żeby rodzic był w stanie zobaczyć, że pod tym, co mówi lub robi dziecko kryje się jakaś emocja. W dalszej kolejności, żeby ją nazwał i po prostu przyjął – bez ocen i wzbudzania poczucia winy. Odnosząc to do przykładów:
Kasia prawdopodobnie czuje złość na rodziców, co w dosyć ekspresyjny sposób pokazuje. Gdy dziewczyna ochłonie, mogłaby usłyszeć od mamy albo taty na przykład coś takiego: „wiem, że czasami nie zgadzasz się z naszymi decyzjami i czujesz wtedy złość a może wręcz wściekłość na nas”.
Maks złości się na mamę, że go zostawiła w żłobku. Może czuje się mniej ważny niż jej praca i dlatego udaje, że mamy nie widzi – pokazuje jej przez to, jak to jest, czuć się mało ważnym. Jednocześnie, jest także stęskniony za mamą i pragnie ponownego kontaktu z nią. Mama może nazwać tę ambiwalencję: „chyba złościsz się, że cię tu przyprowadziłam i poszłam do pracy. Domyślam się, że mogłeś bardzo za mną tęsknić i teraz pokazujesz, jak ci było trudno beze mnie”.
Ola może być zazdrosna o uwagę, czas i miłość, które otrzymuje od mamy jej młodszy brat. Prawdopodobnie z jednej strony może cieszyć się z obecności młodszego brata, a z drugiej tęsknić za czasem, gdy miała mamę „tylko dla siebie”. Jak nazwać tę ambiwalencję? Dziewczynka mogłaby usłyszeć od mamy: „domyślam się, że mimo tego, że kochasz Jasia, czasami jesteś o niego zazdrosna i chciałabyś, żeby go nie było”.
Słysząc takie komentarze z ust rodzica, dzieci otrzymują przekaz, że to, co czują nie jest złe i że mają prawo przeżywać daną sytuację na swój sposób. Ponadto, dowiadują się, że w miłości można też przeżywać złość, zazdrość czy inne trudne uczucia i że nie niszczy to ani relacji, ani osoby, którą się kocha.
Dlaczego akceptacja ambiwalencji jest ważna?
Tak jak już wspominałam – ambiwalencja uczuć w bliskiej relacji jest czymś naturalnym. Czasami każdy czuje złość wobec ważnej dla siebie osoby. Dzieci nie są tu wyjątkiem. Okazywanie akceptacji dla tego, że można mamę, tatę czy rodzeństwo kochać, a jednocześnie czasami się na nich złościć zdejmuje z dziecka ogromny ciężar – nie przeżywa ono już siebie jako kogoś „niewdzięcznego” czy „winnego” a dowiaduje się, że ma prawo czuć to, co czuje. Dzięki temu obniżamy u dziecka poczucie winy. Co więcej, to, że na przykład rodzic „zakaże” dziecku czuć złość na siebie wcale nie będzie oznaczało, że dziecko już jej nie będzie czuło. Może to jedynie oznaczać, że będzie się bało ją okazywać, ale ona nadal będzie – ukryta, skierowana przeciwko sobie, zamieniona w lęk albo agresję. Scenariuszy może być co najmniej kilka, ale żaden nie będzie służył ani dziecku, ani wzajemnej relacji.
Autorka: Justyna Kobyra, psycholog dziecięca