Dorośli często oczekują, by dziecko było grzeczne, posłuszne, żeby „dobrze” się zachowywało. To „dobrze” oznacza, żeby nie sprawiało kłopotów. Bywa, że dzieci są nagradzane za potulne spełnianie oczekiwań dorosłych, np. poprzez pochwały, prezenty, czasami zwykłym pokiwaniem głowy. Z kolei karane są za te momenty, w których manifestują swoją wolę.
Grzeczne dziecko – jaką płaci cenę za spokój rodzica?
Rodzic chce, żeby dziecko poszło spać, a dziecku akurat zabawa w głowie. Albo jeszcze jedna bajka. Albo wygłupy z bratem. Takie dziecko raczej nie zostanie nazwane spontanicznym, wesołym czy kreatywnym. Prędzej usłyszy o sobie, że jest niegrzeczne, kapryśne albo złośliwe. Usłyszy, że ma nie dyskutować i czym prędzej kłaść się do łóżka. Część dzieci w takiej sytuacji poddaje się i wykonuje polecenia dorosłego. Można powiedzieć 1:0 dla rodzica, któremu w końcu udało się osiągnąć „święty spokój”. Jeśli jednak takie sytuacje zdarzają się często, warto zastanowić się nad nimi nieco głębiej. Jaką cenę płaci zbyt grzeczne dziecko za spokój rodzica? Co o sobie zaczyna myśleć? Jak się czuje? Jakie cechy charakteru kształtują w nim tego typu sytuacje?
Pozwalać na wszystko, czy karać za przejaw własnej woli? Żadna skrajność nie jest dobra
Wyobrażam sobie, że po tym wstępie część czytelników może się obruszyć i pomyśleć sobie: „no ładnie, to już nawet dziecku nie można kazać iść spać, jak jest późno. Mam mu na wszystko pozwalać?”. Cóż, pomiędzy pozwalaniem na wszystko, a karaniem za każdy przejaw własnej woli jest spora przepaść. Warto pamiętać, że w rodzicielstwie żadne skrajności nie są dobre. Rodzic odpowiada za kwestie bezpieczeństwa dziecka i za zasady panujące w domu. Ma zatem prawo oczekiwać od dziecka współpracy (nie mylić z bezwzględnym podporządkowaniem się w każdej sytuacji). Problem pojawia się, gdy rodzic nie widzi dziecka jako odrębnej osoby – takiej, która ma prawo do innego zdania, do wyrażenia własnej niechęci, do spontaniczności. Ma prawo do tego, by po prostu być kochane, a nie zasługiwać „dobrym zachowaniem” na miłość własnego rodzica. Gdy mamy do czynienia z tym ostatnim scenariuszem, nie jest to korzystna sytuacja dla dziecka. Jakie mogą być tego konsekwencje?
Nieznajomość swoich potrzeb
Jeśli często mamy do czynienia z sytuacjami, w których dziecko ma się podporządkować i „nie dyskutować”, to z czasem nie będzie już wiedziało, czego chce, co lubi, a co mu nie odpowiada. Małe dzieci nie mają żadnego problemu z określaniem własnych preferencji: gdy coś im się nie podoba, odwracają główkę albo krzyczą w niebogłosy. Z czasem część dzieci przestaje protestować w sytuacjach, które im się nie podobają… 7- letnia dziewczynka nosi dwie kitki ozdobione różowymi kokardami, bo mamie się to podoba, mimo, że ona wolałaby mieć krótkie włosy. 10-latek mówi, że chce mieć pokój pomalowany na żółto, ale tata decyduje, że pomaluje go jednak na niebiesko. Chłopiec kiwa potulnie głową, by zadowolić ojca.
Z czasem takie grzeczne dzieci, skupione na realizowaniu potrzeb i wizji rodziców, nie będą już wiedziały, czego one same potrzebują. Będą się czuły pogubione, gdy przyjdzie do wyboru kierunku studiów, miejsca zamieszkania, a może nawet partnera życiowego. Zamiast pytać się siebie „czego JA chcę?”, będą się zastanawiały, „czy mama/ tata będą zadowoleni? Co oni na to?”.
Dorosłym wydaje się czasami, że to „tylko” fryzura czy kolor ścian. Myślą, że to nie ma większego znaczenia. Jednak to tak nie działa. Jeśli tego typu sytuacje zdarzają się często, dziecko uczy się, że ono samo nie jest w stanie wiedzieć, co jest dla niego dobre, co mu się podoba, co mu pasuje. To wie jego rodzic. W przyszłości rodzica może zastąpić partner, szef czy choćby ksiądz. Każdy będzie wiedział lepiej niż „grzeczne dziecko”. Warto więc pozwalać dziecku decydować o sobie w sytuacjach, w których jest to możliwe. Pytać się o zdanie i szanować decyzje malucha. To cenne doświadczenie, które zaprocentuje na lata.
Grzeczne dziecko a kłopot z mówieniem „nie” i stawianiem granic
Nadmiernie grzeczne dziecko skupia się na tym, by zadowolić innych (rodziców, nauczycieli). Rzadko mówi „nie”. Bywa też, że dziecięce „nie” jest ignorowane czy nawet obśmiewane, a ono samo czuje się zawstydzone, gdy wyraża swój sprzeciw. Bywa też, że jest karane „obrażaniem się” rodzica lub rodzic siłą odpowiada na próby zaznaczania przez dziecko swojej autonomii. Po jakimś czasie przestaje ono oponować, dochodząc do wniosku, że „to i tak nic nie da”. Ten sposób myślenia utrwala się i zostaje z dzieckiem na lata.
Dorosła osoba z taką historią może mieć problem z obroną swojego stanowiska czy asertywną odmową, co może ją predysponować do różnego rodzaju nadużyć. Jeśli dziecko mówi Ci, że czegoś nie chce, nie reaguj od razu złością, nie przekonuj na siłę. Nie zawstydzaj mówiąc, że „się nie zna”. Spróbuj porozmawiać z dzieckiem o tym, co stoi za jego odmową. Co mu się nie podoba? Czego potrzebuje? Takie pogłębienie tematu wyćwiczy w dziecku sztukę argumentacji. Usłysz „nie” swojego dziecka i pamiętaj, że ono ma do niego prawo.
Bycie w cieniu nadmiernie grzecznego dziecka
Nadmiernie grzeczne dziecko znika… Staje się niewidoczne z swoimi smutkami, kłopotami, różnego rodzaju przeżyciami. Tak bardzo stara się nie sprawiać problemów, że nie komunikuje swoich potrzeb. Często to widać w szkołach czy w przedszkolach. Uwagę nauczycieli zwracają dzieci „niegrzeczne”, które manifestują swoje problemy poprzez bicie, przezywanie, niesłuchanie na zajęciach. Takie dziecko szybciej uzyska jakąś pomoc, nauczyciele częściej zgłaszają je do psychologa lub wzywają rodziców na rozmowy.
Grzeczne dziecko, nawet jeśli ma jakąś trudność, to często nie powie o tym nikomu. Swoim zachowaniem będzie starało się sprostać oczekiwaniom dorosłych. Efekt? Będzie coraz bardziej samotne. Bywa wręcz, że są jeszcze chwalone przez niczego nieświadomych pedagogów: „Zosia jest taka grzeczna! Zawsze się słucha, nigdy nie stwarza problemów!”.
Jeśli dziecko „zawsze się słucha” i „nigdy nie stwarza żadnych problemów”, to nie jest to sytuacja naturalna. Takie dziecko prawdopodobnie dawno zgubiło swoją spontaniczność i naturalność. Pamiętajmy, że dzieci czasami psocą, i nie słuchają dorosłych – i jest to normalne i zdrowe. Nadmiernie ugrzecznione dzieci, takie grzeczne dzieci, które pozostają „w cieniu”, powinny tak samo niepokoić dorosłych, jak dzieci zbytnio zbuntowane i nieprzestrzegające żadnych reguł.
Zaniżona samoocena
Zbyt grzeczne dziecko skupia się na tym, czego chcą jego opiekunowie. Nie chce „sprawiać problemów”, myśląc, że w ten sposób zasłuży na troskę, uwagę i miłość. Grzeczne dziecko myśli, że jeśli zawsze będzie robić tak, jak chce mama albo tata, to rodzice będą je kochać. Wyrasta w przekonaniu, że miłość jest warunkowa i trzeba na nią zasługiwać.
Takie dzieci stają się mistrzami w obserwowaniu najmniejszych przejawów niezadowolenia opiekunów. Królują również w próbach dostosowywania swojego zachowania pod nastrój rodzica. Tak, jak pisałam wcześniej, nie uczą się rozeznawać swoich własnych uczuć, potrzeb, pragnień. Mają problem z rozpoznaniem tego, co lubią, a czego nie. Na pierwszym planie są oczekiwania opiekunów. W konsekwencji takie ugrzecznione dzieci wykształcają w sobie niską samoocenę – na przestrzeni lat i doświadczeń w relacji z rodzicem uczą się, że ich potrzeby są mało ważne. Uczą się, że mają po prostu „ładnie się zachowywać”.
Niestety, zniekształcony w ten sposób obraz siebie ma tendencję do utrzymywania się latami i bardzo trudno go zmienić. Dlatego tak istotne jest, by pokazywać dziecku w codziennych interakcjach, że jego zdanie i potrzeby także są ważne. Tak samo jak potrzeby innych członków rodziny, a wspólne życie, to sztuka szukania balansu pomiędzy tymi różnymi potrzebami. W ten sposób dziecko dowiaduje się nie tylko o tym, że jego potrzeby są ważne, ale także, że ONO JEST WAŻNE. To z kolei buduje adekwatną samoocenę.
Jak widać powyżej cena, jaką płaci dziecko za bycie nadmiernie grzecznym jest bardzo wysoka. Warto zadać sobie pytanie, czy aż tyle jest wart „święty spokój” rodzica lub jego dobre samopoczucie? Pamiętajmy, że dziecko jest w stanie ponieść każdy koszt, byle tylko mieć poczucie, że jest kochane. To od rodziców zależy więc, czy postawią przed nim takie wygórowane wymaganie, czy je z niego zwolnią. W tym drugim przypadku dziecko będzie mogło pozostać sobą – czasami współpracować z dorosłym, a czasami psocić, nie zgadzać się na coś i o tym otwarcie mówić. Ta równowaga w zachowaniach dziecka oraz jego spontaniczność, są oznakami zdrowia psychicznego i prawidłowego rozwoju.
Autorka: Justyna Kobyra, psycholog dziecięca