Bycie rodzicem to wiele wyzwań każdego dnia. Mnóstwo pytań i wątpliwości. W stawianiu im czoła przydaje się cierpliwość, wsparcie innych dorosłych, empatia (do siebie i do dziecka), a także wiedza o tym, jakie zachowania ze strony dziecka mogą się pojawiać na różnych etapach jego rozwoju.
W pierwszej części cyklu poświęconego rozwojowi dziecka, zaczynamy od najwcześniejszego i jednocześnie niezwykle ważnego okresu w życiu, czyli wczesnego dzieciństwa. Jakie w tym okresie są dzieci? Na potrzeby tego cyklu przyjmijmy, że na początek będzie mowa o dzieciach od urodzenia do 3 roku życia. W tym czasie dzieje się wiele istotnych i często trudnych zmian, a przed dzieckiem i rodzicem stoi moc wyzwań. Jakie mogą być to wyzwania? Na co zwracać uwagę, będąc rodzicem małego dziecka? Zapraszam do lektury.
Nie samym mlekiem bobas żyje
Dziecko, które przychodzi na świat jest zupełnie zdane na swoich opiekunów. To od nich zależy czy i kiedy dostanie jeść, czy je przewiną, otulą, gdy mu zimno, zabawią, gdy się nudzi, ukoją, gdy coś je boli. Poza pomocą w zaspokajaniu potrzeb związanych z jedzeniem, snem czy aktywnością, dziecko potrzebuje zaspokojenia jeszcze tych związanych z poczuciem bezpieczeństwa oraz bliskości. Od pierwszych chwil życia najważniejszy dla dziecka jest bliski kontakt z dorosłym (przytulanie, głaskanie, mówienie do niego, uśmiechanie się, uspokajanie dziecka, gdy płacze).
Pamiętaj, że małe dziecko, które płacze, wcale nie „wymusza”, nie jest też „małym terrorystą”, który chce przejąć nad Tobą kontrolę – ono w ten sposób komunikuje się z Tobą; nie umie jeszcze mówić, więc jak ma dać Ci znać, że czegoś od Ciebie potrzebuje? Dziecko przychodzi na świat zupełnie nie wiedząc, jak on funkcjonuje: jakimi zasadami się rządzi, jacy są inni ludzie, czego może się spodziewać. Relacja z opiekunem i to jak ona wygląda jest matrycą, na bazie której kształtuje się wizja otaczającego świata: czy jest to miejsce bezpieczne? Czy inni ludzie są przewidywalni? Czy mam wpływ na to, co się dzieje (jak wołam o pomoc, to ją dostaję)? Ta wizja świata i innych ludzi kształtuje się w pierwszych trzech latach życia (z czego pierwszy rok jest tu kluczowy) i jest względnie stała na przestrzeni życia. Dzieci, których potrzeby były zaspakajane przez opiekunów, czują się bezpiecznie w świecie i wśród innych ludzi – łatwiej nawiązują relacje, mają wiarę w siebie, wiedzą, że świat im nie zagraża i nie boją się różnych wyzwań.
Widać zatem, jak ważne jest, by w swojej codzienności z dzieckiem zwracać uwagę na to, w jakim klimacie odbywa się zaspakajanie potrzeb dziecka i czy zaspokajane są nie tylko potrzeby fizjologiczne, ale także emocjonalne. W tym kontekście istotne jest zaznaczyć, że metoda na tak zwane „wypłakanie” (zostawianie płaczącego dziecka, żeby się wypłakało) może przynieść poważne szkody w rozwoju psychicznym malucha. Dziecko, które regularnie jest zostawiane samo sobie gdy płacze, nie uspokaja się, dlatego że czuje się dobrze; przestaje płakać najczęściej z wyczerpania, usypia z poczuciem, że jego potrzeby są nieważne, a świat to zagrażające miejsce. Ten sposób myślenia wniesie ze sobą w dorosłe życie, a być może przekaże także swoim dzieciom.
Bunt na pokładzie?
W okolicach drugiego roku życia dziecko dokonuje przełomowego odkrycia: odkrywa, że jest odrębną osobą, ma swoją wolę i może decydować o sobie: w którą stronę pójdzie na placu zabaw, czy będzie chciało ubrać czapkę, czy zje marchewkę, czy przerwie zabawę. Doświadczenie bycia kimś innym niż mama czy tata, możliwości robienia danej rzeczy na swój sposób, oddalenia się od opiekuna i eksplorowania otoczenia budzą w dziecku dużo różnorodnych uczuć: z jednej strony daje to dziecku przyjemność, ekscytację i dumę, a z drugiej – może rodzić pewien niepokój spowodowany oddaleniem od rodzica oraz frustrację w związku z tym, że wiele rzeczy dookoła nadal jest trudno dostępnych dla takiego malucha (dziecko na przykład do niektórych atrakcyjnych dla siebie przedmiotów nie dosięga, mimo że bardzo by tego chciało).
Bywa, że czas, kiedy dziecko zaczyna swobodnie eksplorować otoczenie i coraz głośniej domaga się uznania jego woli, jest trudny nie tylko dla malucha, ale i jego otoczenia. Na co dzień może to wyglądać tak: rodzic chce iść w lewo, dziecko w prawo, rodzic mówi „nie wolno”, dziecko dalej chce bawić się zapałkami, rodzicowi się spieszy i chce już wyjść z domu, a dziecko nawet nie myśli o przerwaniu zabawy. Takich momentów może być wiele w ciągu jednego dnia. W rodzicu częste i ekspresyjne odmowy ze strony dziecka rodzą złość, niechęć, bezradność albo zdziwienie („gdzie się podział mój słodki bobas?”).
W obiegowej opinii przyjęło się nazywać ten czas w rozwoju dziecka „buntem 2-latka”, bo jak inaczej wytłumaczyć to ciągłe „nie”? Mówi się też, że „to minie” i „trzeba przetrwać”. W tym „przetrwaniu” pomocna może być wiedza psychologiczna, która mówi nam, że tu wcale nie o żaden bunt chodzi. Dziecko, mówiąc „nie”, nie robi tego „specjalnie”, a jego odmowa nie jest wymierzona przeciwko rodzicowi. Celem nie jest tu stawanie w kontrze do rodzica jako takie, a bardziej poznanie i określenie własnych granic. Można powiedzieć, że dziecko nie tyle buntuje się przeciwko rodzicowi, co poszukuje siebie – tego, co lubi, czego chce, co potrafi. Ten sposób myślenia („moje dziecko nie robi mi na złość, ono po prostu poznaje siebie i swoje granice”) może być wspierający podczas codziennych interakcji z maluchem. Dziecko „uczy się siebie”, a w tym trudnym okresie, potrzebuje mieć obok siebie cierpliwego i obecnego dorosłego – kogoś, kto zrozumie sprzeczne emocje, ukoi je, a jednocześnie będzie wspierającym przewodnikiem po zasadach, które panują w świecie.
„Zosia Samosia”
W drugim i trzecim roku życia bardzo intensywnie rozwija się dziecięce myślenie, pamięć oraz sprawność ruchowa. Prowadzi to do tego, że dzieci z większą łatwością opanowują codzienne czynności i uczą się, jak działają różne przedmioty. Chętnie uczestniczą w domowych porządkach, garną się do pomocy, chcą się same ubierać, samodzielnie jeść. Przy tym wszystkim bywają jeszcze nieporadne – na przykład podczas pomocy przy sprzątaniu najpierw ochoczo zamiotą okruszki na szufelkę, by po chwili je z niej niechcący rozsypać 😉 Ważne jest, by mimo niedociągnięć czy pierwszych niepowodzeń, doceniać dziecięcy entuzjazm i chęć działania. Na tej bazie rozwija się samodzielność dziecka i wiara w siebie, warto o tym pamiętać. Nie wyręczaj dziecka, bo „Ty to zrobisz szybciej”, „bo ono jeszcze nie umie”. Daj dziecku czas, by mogło ćwiczyć (co więcej – zachęcaj je do tego), toleruj niedociągnięcia i wyrażaj dumę z tego, co dziecko już umie i jak się stara – to najlepsza inwestycja w to, by Twoje dziecko wyrosło na samodzielną, chętną do działania osobę.
Prawdziwy wulkan emocji
Twój dwulatek czegoś bardzo chce, a Ty się nie zgadzasz? Od Twojego „nie” do jego intensywnego wybuchu złości, żalu i pretensji połączonego z głośnym płaczem, tupaniem nogami i machaniem rączkami na oślep, może minąć zaledwie kilka sekund. Nieważne, że jesteście akurat w sklepie albo na przystanku autobusowym. Idziesz z dzieckiem na plac zabaw, siadasz na ławce, a Twoja córka bawi się w piaskownicy z synem sąsiadów. Nie mija 5 minut, spoglądasz w kierunku piaskownicy i widzisz, jak Antek wyrywa Oli łopatkę, a ta nie zostaje mu dłużna i gryzie go w rękę. Po chwili cały plac zabaw słucha głośnego płaczu i pisku. Emocje u małych dzieci są bardzo intensywnie przez nie przeżywane, a ponadto zdolność do ich kontroli jest jeszcze bardzo niewielka. Ich mózg nie osiągnął jeszcze odpowiedniej dojrzałości, by móc w pełni radzić sobie z napięciem wywołanym przez silne i trudne emocje. Stąd dwa wnioski, po pierwsze – to zupełnie naturalne i rozwojowe, że 2 czy 3-latki reagują krzykiem, płaczem czy tupaniem, gdy przeżywają trudne emocje. Z Twoim dzieckiem wszystko w porządku 😉 Po drugie – żeby dziecko mogło nauczyć się samoregulacji (czyli umiejętności radzenia sobie z napięciem wywołanym przez trudne emocje), potrzebna mu będzie Twoja pomoc. Samo tego nie zrobi. W jaki sposób możesz wesprzeć dziecko? Przede wszystkim okazuj zrozumienie dla emocji Twojego dziecka (nie myl tylko emocji z zachowaniem – dziecko ma prawo się złościć, choć w złości nie ma prawa nikogo bić czy kopać i tego musi dowiedzieć się od Ciebie), nazywaj je (powiedz na przykład „wyobrażam sobie, że czujesz teraz złość”) i staraj się uspokoić dziecko. Z czasem (choć mowa tu o miesiącach i latach, a nie tygodniach) Twoje dziecko uwewnętrzni tę umiejętność i samo będzie w stanie się uspokoić w trudnej dla niego sytuacji.
Kolejny wpis już za miesiąc; przyjrzymy się w nim wyzwaniom, jakie przed dziećmi i rodzicami stawia kolejny etap, czyli okres przedszkolny.
Autorka: Justyna Kobyra, psycholog dziecięcy