Zamiast szkolnych ławek tajska plaża, zamiast testów i kartkówek zabawa na dworze pod palmami? Czy zmiana polskiej szkoły na szkołę w Tajlandii rzeczywiście tak wygląda? Czy worldschooling to zero szkolnego stresu, obowiązków i wstawania na lekcje zaczynające się o 8:00 rano? Karolina Szymańska z bloga Our Little Adventures dzieli się swoimi doświadczeniami związanymi z edukacją trójki dzieci po przeprowadzce na tajską wyspę Koh Lanta.
Skąd się wziął pomysł na szkołę w Tajlandii zamiast edukacji w Polsce
Pomysł wyjazdu z Polski na dłużej chodził nam po głowie już od pewnego czasu. Chcieliśmy doświadczyć czegoś nowego, zobaczyć, jak to jest wyjść ze swojej strefy komfortu, tych bezpiecznych warszawskich ram, w których nam się dobrze funkcjonowało. I mimo że całkiem sporo z naszą trójką dzieci – 8-letnią wtedy Marianką, 6-letnim Jaśkiem i 3-letnią Basią – podróżowaliśmy i bardzo aktywnie spędzaliśmy z nimi czas, kiedy tylko mogliśmy, gdzieś tam w głębi serducha czuliśmy, że ich dzieciństwo nam umyka.
Odczuliśmy to tym dotkliwiej, kiedy Mania poszła do pierwszej klasy podstawówki i zaczęła się logistyka z rozwożeniem dzieci do szkoły i przedszkola, na zajęcia dodatkowe, popołudniowe odrabianie lekcji. Próbowaliśmy połączyć to wszystko z naszym aktywnym stylem życia: spędzaniem kilku godzin dziennie na dworze, czytaniem książek, spotykaniem się z przyjaciółmi, codziennym „ogarnianiem” domowej rzeczywistości. Często czuliśmy się jak chomiki w kołowrotku. Zmęczeni, sfrustrowani, zniechęceni. Ratowały nas wspólne weekendy w outdoorze i mniejsze lub większe podróże co jakiś czas.
Zaczęliśmy się zastanawiać, czy rzeczywiście jest to model życia, który nam odpowiada. Oboje z Mario, moim mężem, szybko uznaliśmy, że nie. Zaczęliśmy więc myśleć, w jaki sposób moglibyśmy go zmienić.
Pierwsze kroki do edukacji domowej i worldschoolingu w Tajlandii
Zaczęliśmy od zmiany modelu pracy. Oboje pracowaliśmy na etatach, jednocześnie po godzinach (czyli, biorąc pod uwagę troje dzieci, wieczorami i w nocy) prowadząc bloga dla aktywnych rodziców: o podróżach z dziećmi i spędzaniu czasu w outdoorze. Kiedy blog zaczął nam przynosić regularne dochody, zrezygnowałam z etatu, całą energię wkładając w prowadzenie bloga, podcastu i social mediów. W międzyczasie Mario zmienił swoją bardzo stacjonarną pracę urzędnika państwowego na dużo bardziej elastyczną.
Zaczęliśmy czytać o edukacji domowej, robić research, rozmawiać z innymi rodzinami, które w ten sposób edukują swoje dzieci. Uznaliśmy, że damy radę. Zwłaszcza, że nie wszystko w tradycyjnym systemie edukacji nam się podobało.
Z zaoszczędzonych pieniędzy kupiliśmy dostawczaka, którego zaczęliśmy przerabiać na campervana – domek na kółkach dla całej naszej 5-osobowej rodziny (plus psa). Pomysł ruszenia przez siebie campervanem chodził za nami już od dłuższego czasu.
Ale jak to w życiu bywa, nastąpił plot twist. Kiedy nasze auto było już niemal gotowe, dostaliśmy propozycję pracy na tajskiej wyspie Koh Lanta. W Tajlandii byliśmy z dziećmi już wcześniej, wiedzieliśmy, że przeprowadzka na tajską wyspę będzie przygodą naszego życia. Odwiesiliśmy więc na kołek marzenie o podróży dookoła świata camperem, samochód wstawiliśmy do garażu, kupiliśmy bilety, wynajęliśmy mieszkanie, złożyliśmy w szkole dzieci wniosek o edukację domową i… tak oto wylądowaliśmy w Tajlandii, w której mieszkamy od października 2022 roku.
Szkoła w Polsce a nasz worldschooling w Tajlandii
Kiedy przeprowadzaliśmy się na tajską wyspę i tuż przed wyjazdem występowaliśmy do dyrekcji szkoły naszych dzieci (wtedy pierwsza i druga klasa szkoły podstawowej) z wnioskiem o edukację domową (o całym procesie i wszystkich formalnościach napisaliśmy obszerny tekst z konkretami), zalały nas komentarze. Generalnie miało być trudno. Straszono nas, że nie damy rady a dzieci odzwyczają się od szkoły, obowiązków, że będą na wiecznych wakacjach pod palmą.
I powiem Wam, że rzeczywiście nasze dzieci odzwyczaiły się od tradycyjnego modelu edukacji, w którym funkcjonowały w Polsce. Tutaj jest po prostu dużo mniej formalnie. Co nie znaczy, że nasze dzieci niczego się nie uczą i są na nieustannych wakacjach.
Szkoła w Tajlandii – jak wygląda tu edukacja dzieci?
Polską edukację domową prowadzimy my, a dodatkowo dzieci chodzą do prywatnej kameralnej szkoły, prowadzonej przez dwie nauczycielki; jedna pochodzi z Kanady, druga z Tajlandii. Językiem wykładowym jest angielski – w nim odbywają się prawie wszystkie zajęcia: z literatury, matematyki czy bloku o nazwie science. Codziennie dodatkowo są lekcje tajskiego.
Już na samym początku ta szkoła ujęła nas swoją kameralnością – grupa liczy maksymalnie dwanaścioro dzieci od 4. do 12. roku życia. Nacisk jest tu kładziony przede wszystkim na wzajemny szacunek, współpracę pomiędzy dziećmi i uczenie się od siebie nawzajem, poznawanie świata wszystkimi zmysłami, otwartość na różne kultury (są tu dzieci m.in. z Tajlandii, UK, USA, Szwecji, Francji), DIY (pomysłowość i myślenie out of the box – dzieci np. same zaprojektowały i wykonały plac zabaw!) i takie zwykłe „dzikie dzieciństwo”. Powiedziałabym, że to taki miks podejścia Montessori i waldorfskiego. Jest dużo swobodnej zabawy, gotowania, budowania, używania narzędzi, bycia dzieckiem po prostu.
Nie ma dzwonków, nie ma kartkówek i testów. Jest wspólna nauka, wyciąganie wniosków i krytyczne myślenie. I mimo że w szkole nie ma komputerów, laptopów i sztucznej inteligencji, rozwija się kompetencje XXI wieku (Jakie to kompetencje? Posłuchajcie mojej rozmowy z Jowitą Michalską z Digital University).
Szkoła w Polsce a szkoła w Tajlandii: relacje z nauczycielami
W naszej szkole na Lancie jest też dużo tego, czego bardzo mi brakowało w szkole polskiej – prawdziwego, bliskiego kontaktu z nauczycielem – osobą, która spędza z naszymi dziećmi kilka godzin dziennie.
Dzięki temu, że grupa jest niewielka, codziennie mamy feedback, co się działo w szkole, jak radzą sobie nasze dzieci w różnych sytuacjach. Zawsze możemy podejść i porozmawiać. Często nauczycielki same nas zagadują, podpytując o różne rzeczy. Pomiędzy dziećmi, nauczycielkami i rodzicami panuje wzajemne zaufanie i zrozumienie. Konflikty są na bieżąco rozwiązywane, rozmawiamy, szukamy rozwiązań.
I mimo że w polskiej publicznej podstawówce czy przedszkolu również grupy nie były zbyt liczne, to dużo trudniej było się z nauczycielami spotkać, by zwyczajnie porozmawiać. Te relacje nie były tak ciepłe i przyjazne, jak tutaj.
Dlaczego tak było? Dlaczego w polskiej szkole z reguły relacje rodziców z nauczycielami nie wyglądają tak, jak powinny? Dużo o tym rozmawiałyśmy w jednym z ostatnich podcastów Dobranocka dla rodziców z dr Zuzanną Jastrzębską-Krajewską, nauczycielką, edukatorką i wykładowczynią akademicką, znaną w sieci jako Pani Zuzia. Posłuchajcie koniecznie.
Tutaj, dzięki temu, że zostawiamy i odbieramy dzieci codziennie w ogrodzie przed szkołą, w której przebywają razem z nauczycielkami, a nie tak, jak w Polsce, często pod drzwiami szkoły lub w bezosobowej szatni, w której nie mamy z nikim kontaktu, dużo łatwiej jest nawiązać więź.
Relacje między rodzicami w Tajlandii
Podobnie z rodzicami – znamy się prawie wszyscy, bo codziennie o tej samej porze spotykamy się pod szkołą. Dzięki temu też łatwiej umówić się na tzw. playdate’y, czyli spotkania poza szkołą, łatwiej wymienić się informacjami.
Często się zdarza, że przyjeżdżam odebrać dzieciaki ze szkoły, a każde z nich prosi mnie o spędzenie czasu z innym kolegą czy koleżanką ze szkoły. Dzieciaki jadą więc oddzielnie do swoich kumpli, a my potem z Mario odbieramy je wieczorem z różnych części wyspy, zwożąc je do domu na kolację. Niezwykłe doświadczenie, o które dużo trudniej w pędzącej Warszawie, gdzie każdy gdzieś się jeszcze spieszy i szybko odbiera dziecko, często w ogóle nie wychodząc z auta zaparkowanego przed szkołą.
A ponieważ nasza szkolna społeczność jest mała, nauczycielki ze szkoły dzieci są zapraszane przez rodziców na urodziny, czy różne spotkania. Mamy więc też okazję poznać je z innej strony, poza szkołą. Relacje rodzice-nauczyciele są budowane w różnych sytuacjach. I uważam to za bardzo cenne.
Powrót do Polski
Mimo że na Koh Lancie żyje nam się wspaniale, szkoła jest fantastyczna, a polska edukacja domowa nie sprawia nam większych problemów (w klasach 1-3 podstawa programowa nie jest zbyt rozbudowana), to zdecydowaliśmy, że po dwóch latach naszej tajskiej przygody, pora na powrót (choć na chwilę) do Polski.
Dzieci bardzo tęsknią za rodziną i przyjaciółmi, za naszym mieszkaniem i za… śniegiem. Zresztą, o dziecięcej perspektywie przeprowadzki do innego kraju posłuchacie w podcaście z Tonią Bochińską, dyrektorką Early Stage, która tak jak my, wyprowadziła się na jakiś czas z całą rodziną z Polski. Podążamy więc za potrzebami dzieci – stanowimy rodzinę i staramy się szanować nasze potrzeby.
Ciekawa jestem, jak nasz powrót będzie wyglądał, czy uda nam się przenieść wartości wyniesione z naszego worldschoolingu do naszego polskiego życia. Wiem jedno: takie doświadczenie niezwykle otworzyło nas na świat, na to, co inne, nowe. Nasze dzieci poznały świat z zupełnie innej strony. Mamy nadzieję, że nie tylko zyskały ogromną pewność siebie i poczucie, że poradzą sobie w każdych warunkach, ale że też będą potrafiły zarażać innych taką postawą wobec świata. I to jest chyba najcenniejsze doświadczenie.
O Autorce:
Karolina Szymańska – autorka podcastu Dobranocka dla rodziców, założycielka bloga OurLittleAdventures.pl dla aktywnych rodziców, filolożka, socjolożka, badaczka wpływu natury na człowieka, mama trójki dzieci: 9-letniej Marianki, 7-letniego Jaśka i 4-letniej Basi. Od roku mieszka z całą rodziną i psem na tajskiej wyspie Koh Lanta.