Początek nowego roku szkolnego. Zebranie organizacyjne w przedszkolu z rodzicami dzieci 3-letnich. Część rodziców chce wiedzieć, czy dzieci będą uczyły się drugiego języka obcego, czy będą podzielone na „grupy zaawansowania” z języka angielskiego oraz ile różnych zajęć dodatkowych będą miały (w domyśle – im więcej, tym lepiej).
Osiedlowy placyk zabaw. Rozmowa dwóch ojców. – Mój Antoś potrafi już jeździć na zwykłym rowerku, mimo, że w sklepie powiedzieli nam, że taki rower jest dla dzieci od 4 roku życia! – Moja Helenka nadal co prawda jeździ na rowerku biegowym, za to świetnie jej idzie na dodatkowych zajęciach z gimnastyki. – Pada odpowiedź ze strony drugiego ojca.
Gdy 12- letnia Julka mówi rodzicom, że dostała czwórkę ze sprawdzianu z matematyki, słyszy w odpowiedzi: „tyle się uczyłaś i tylko czwórka?! Jeśli chcesz się dostać do dobrego liceum, musisz się bardziej starać”.
Słysząc tego typu rozmowy, nie sposób nie odnieść wrażenia, że spora część współczesnych dzieci właściwie od najmłodszych lat stawiana jest pod silną presją osiągnięć. Czasami rodzice, którzy taką presję wywierają, nie do końca robią to w sposób świadomy. Nie zdają sobie też sprawy, jak wysoką cenę przyjdzie zapłacić za to ich dzieciom. Wydaje im się, że wyświadczają dziecku swego rodzaju „przysługę”, przygotowując je w ten sposób do tego, by jak najlepiej poradziło sobie w wymagającym, współczesnym świecie. Czy jednak taka metoda naprawdę się temu przysłuży? I gdzie jest granica pomiędzy wspieraniem dziecka w realizowaniu różnych, ambitnych celów a wywieraniem niezdrowej presji?
Ciągła presja na dziecko powoduje wypalenie i niechęć do nauki
Michael Schulte-Markwort, niemiecki psychiatra, autor książki „Wypalone dzieci. O presji osiągnięć i pogoni za sukcesem” pisze o zjawisku, które obserwuje w swojej pracy z dziećmi, a które kojarzy się raczej ze światem osób dorosłych – o wypaleniu. Okazuje się, że dzieci – podobnie jak dorośli – mogą doświadczać bardzo dotkliwego w skutkach wypalenia, które jest konsekwencją życia pod ciągłą presją osiągnięć. Wiele współczesnych dzieci w swoim codziennym „rozkładzie dnia” ma czas jedynie na szkołę, naukę, zajęcia dodatkowe. Wiele godzin spędzają w szkole, gdzie wymaga się od nich praktycznie ciągłego skupienia przy minimalnej ilości przerw. Po lekcjach biegają (lub są wożone) na różnego rodzaju zajęcia dodatkowe – basen, karate, języki, balet, grę na instrumencie. Do późnych godzin wieczornych uczą się do testów, kartkówek, odrabiają lekcje. To wszystko po to, by „się rozwijać”, nie zostać w tyle, dostać się do dobrej szkoły, osiągnąć sukces. By zadowolić rodziców. Ten ostatni punkt jest niezwykle ważny.
Bo dzieci bardzo chcą uszczęśliwiać swoich rodziców. Chcą, by byli oni z nich dumni. Żeby to osiągnąć, będą się bardzo starać, czasami ponad siły. Jednak codzienne funkcjonowanie w takim tempie i pod dużą presją oczekiwań ma swoją cenę. Jest nią zmęczenie, rozdrażnienie, problemy z koncentracją, różnego rodzaju dolegliwości fizyczne (np. bóle głowy), smutek, poczucie pustki i braku sensu. Mogą to być objawy depresji dziecięcej, która pojawia się w odpowiedzi życie pod ciągłą presją. Takich symptomów z pewnością nie należy lekceważyć. Zamiast myśleć o dziecku, że jest leniwe czy mało zorganizowane, warto przyjrzeć się wnikliwie temu, jak wygląda jego codzienność, jak ono się w niej czuje i czy przypadkiem nie potrzebuje pomocy.
Presja na to, jakie dziecko ma być
Presja osiągnięć może przybierać specyficzną postać. Niektórzy rodzice nie są zainteresowani tym, jakie naprawdę jest ich dziecko (co lubi, w czym jest dobre, jakie ma słabsze strony, czego potrzebuje), a bardziej tym, jaką funkcję ma ono pełnić. Wyobraźmy sobie matkę, której bardzo zależy na tym, żeby jej syn był lekarzem. Kobieta uważa, że jest do zawód poważny społecznie, który zapewni synowi dobrą przyszłość. Nie bez znaczenia jest także to, że bycie matką lekarza podniesie jej status społeczny w lokalnej społeczności. Kobieta zupełnie nie widzi tego, że jej nastoletni syn godzinami mógłby grać na gitarze, uwielbia chodzić na koncerty i marzy o dostaniu się na akademię muzyczną.
Matka uważa to za młodzieńcze „fanaberie”, a bycie muzykiem za niepewny, mało „poważny” zawód. Do tego stopnia obstaje przy własnym punkcie widzenia, że zapowiedziała synowi, że nie wesprze go finansowo, jeśli wybierze inny kierunek studiów niż medycynę. Jeśli syn dostaje dobre oceny z przedmiotów przyrodniczych, spotyka się to z aprobatą matki; sukcesy na polu muzycznym są przez nią zupełnie ignorowane czy wręcz wyśmiewane. Syn tej kobiety dostaje sprzeczne komunikaty – że jest ceniony, ale tylko wtedy, gdy odgrywa pewną rolę, która podoba się matce.
Jeśli rodzic nie dostrzega tego, że jego dziecko może mieć inne upodobania niż on i upiera się przy tym, by realizowało jego cele, może mieć to niszczący wpływ na psychikę dziecka.
Może doprowadzić do problemów:
z poczuciem własnej tożsamości,
z spontanicznym wyrażaniem siebie,
z akceptacją dla tego, kim się jest i życiem zgodnie z własnymi celami.
Takie życie „nie swoim życiem” może z kolei powodować poczucie pustki, wypalenia, niemocy, depresję. Dla dziecka bardzo ważna jest świadomość, że rodzic akceptuje je takim, jakie ono naprawdę jest. Że jest tego ciekawy i że obdarza je uwagą także wtedy, gdy dziecko nie realizuje celów rodzica, a wybiera swoje własne.
Można zatem powiedzieć, że granica pomiędzy wspieraniem dziecka w realizowaniu różnych ambitnych zadań, a wywieraniem na nim presji leży właśnie w zdolności rodzica do dostrzegania tego, co realnie lubi i czego potrzebuje jego dziecko. Rodzic może oczywiście proponować dziecku różne aktywności, jeśli jednak dziecko interesuje się czymś zupełnie innym, to ważne jest, żeby rodzic potrafił to uznać i nie karał za ten fakt dziecka (np. obrażając się lub – jak matka z wcześniejszego przykładu – zapowiadając brak pomocy finansowej, mimo posiadania takich możliwości).
Chęć bycia „jak inni”
Czasami pogoń za osiągnięciami, w którą wpadają rodzice i przez to również ich dzieci, jest efektem swego rodzaju konformistycznej postawy dorosłych. Ponieważ „wszyscy tak robią” to oznacza, że tak po prostu trzeba. Rodzice wpadają w pułapkę myślenia, że jeśli dziecko już od najmłodszych lat nie będzie się uczyło dwóch języków obcych i programowania, to zostanie w tyle za swoimi rówieśnikami – dostanie się do słabszej szkoły, na słabe studia i w konsekwencji nie poradzi sobie w życiu. Tacy rodzice nawet widzą, że ich dzieci są przemęczone nadmiarem obowiązków szkolnych, że może chodzenie na angielski, balet i lekcje gry na pianinie to jednak trochę za dużo dla ich pociechy, jednak ostatecznie wierzą, że „tak będzie lepiej” dla jej przyszłości, a poza tym – przecież większość dzieci tak teraz żyje, takie mamy czasy.
W tym wypadku chęć bycia „jak inni”, dopasowania się do panujących standardów, przysłania widzenie dziecka i jego potrzeb. A jakie to są potrzeby? Każde dziecko potrzebuje mieć czas na odpoczynek, własną, swobodną aktywność, na pobycie z rodziną, z kolegami i koleżankami. Dzieci potrzebują także czuć, że są akceptowane przez swoich rodziców zawsze – także wtedy, kiedy nie uczestniczą w wyścigu po najlepsze osiągnięcia. Potrzebują czuć, że mogą być niedoskonałe – mieć gorszy dzień, dostać słabszą ocenę, mają prawo przeżywać trudne emocje. I, że wtedy także są kochane przez swoich rodziców.
Jako rodzic musisz pamiętać, że dla prawidłowego rozwoju dziecka bardzo ważna jest dobra relacja pomiędzy Wami. Dziecko potrzebuje wiedzieć, że jest przez Ciebie akceptowane, kochane, że masz dla niego czas i że może się do Ciebie zwrócić, gdy ma problem. Tak naprawdę to właśnie takie podejście wpływa pozytywnie na zdrowie psychiczne dzieci i ich lepsze radzenie sobie w świecie.
A jak jest u Was?
Kiedy ostatni raz bawiłeś/łaś się lub rozmawiałeś/łaś ze swoim dzieckiem? Czy okazujecie sobie uczucia? Czy Twoje dziecko przychodzi do Ciebie, gdy coś je trapi? A może zamiast być mamą/ tatą stałeś/aś się „szoferem” swojej pociechy i wozisz ją jedynie na kolejne zajęcia dodatkowe?
Wśród wielu potrzeb rozwojowych dzieci są też te, dotyczące samorealizacji, doskonalenia się i uczenia nowych rzeczy. Z całą pewnością warto stwarzać im okazje do zaspokajania tych potrzeb. Nie ma to jednak nic wspólnego z narzucaniem dzieciom ciągłej presji osiągnięć. To drugie może wręcz skutkować poważnymi problemami emocjonalnymi w przyszłości. Jest to cena, jaką płacą dzieci za wygórowane ambicje rodziców i otoczenia. Pytanie, czy nie za wysoka, jest oczywiście retoryczne.
Tekst: Justyna Kobyra, psycholog dziecięca